To był punkt programu z wieloma przygodami. Trzy razy próbowaliśmy odnaleźć szlak ekumeniczny. Wszędzie są informacje o zwiedzaniu samochodem, rowerem, pieszo. Ale to tyle w teorii. Praktycznie oznakowanie jest gorzej niż mizerne. Jedziemy jest strzałka. Ok, skręcamy, a dalej co? Polne drogi, wiele rozstajów i zero informacji gdzie dalej…. Dojechaliśmy do Zalewu Ozierany i poza tablicą „Witamy na szlaku ekumenicznym” nadal nic.
Pojechaliśmy kawałek dalej, postawiliśmy samochód nad zalewem i poszliśmy szukać „czegokolwiek” niestety dwie z wybranych przez nas tras kończyły się chaszczami i mnóstwem gzów. Zawróciliśmy. Drugie podejście przy kolejnym drogowskazie, ale tu niespodzianka, zakaz wjazdu. Ok., zostawiliśmy samochód i poszliśmy dalej, ale co dziwne mijamy znaki o ograniczeniach prędkości, zakazie parkowania, o ruchu pieszym. To można czy nie można wjeżdżać? Znaleźliśmy kamień z podlaskim Diabłem Kuwasą i na tym ta runda się zakończyła, bo już Bartek „umierał z głodu”. Podjechaliśmy do Kruszynian, zjeść coś pysznego w Tatarskiej Jurcie, która mimo, że w maju spłonęła, nadal pysznie karmi tatarskimi przysmakami.
W Tatarskiej Jurcie dopytaliśmy jak mamy trafić na to czego szukamy. Wszystkie informacje i mapki znajdujące się w Kruszynianach kierowały nas pod zakaz wjazdu. Trzecia runda. Przyjrzeliśmy się znakowi zakazu… taki nieprofesjonalny, mniejszy, na drewnianym paliku jakby samoróbka... Pojechaliśmy… Udało nam się wjechać (nie sądziłam, że dysponujemy samochodem terenowym) na Górę Ekumeniczną (tak prowadzi droga, innej nie ma – wjazd jeszcze ok., zjazd prawie pionowy) gdzie znajduje się krzyż katolicki, krzyż prawosławny i półksiężyc muzułmański wyryty w kamieniu, oraz kamienny ołtarz. Niestety chyba nikt szczególnie nie dba o teren, bo pomiędzy krzyżami rośnie obecnie już sporych rozmiarów brzoza, która zasłania krzyże – nie dziwię się że nie dojrzeliśmy ich z drugiej strony zalewu. Tak samo jest z tablicami, które zostały ustawione w 2006 roku w czasie tworzenia szlaku. Opisywały one w dwóch językach napotykane symbole. Obecnie są zniszczone i mocno wyblakłe. Udało nam się jeszcze po zjechaniu z góry zobaczyć kapliczkę św. Eustachego. I na tym koniec, ani Lasowida ani Dziewanny czy innych symboli, mimo trzykrotnego objechania i częściowego obejścia trasy nie znaleźliśmy.
Zamysł szlaku świetny – ukazanie różnorodności religijnej i kulturowej Podlasia, wykonanie zapewne też było dobre, jednak przez brak dbałości zostało w dużej mierze zaprzepaszczone. Mijaliśmy sporo ludzi, który jak my szukali szlaku i czegokolwiek na nim, większość z nich rezygnowała. Nam przy trzeciej próbie udało się w sumie obejrzeć jedynie trzy elementy a ponoć jest lub było ich znacznie więcej. Szkoda.
Szlak Ekumeniczny
Miejscowość: Ozierany
Dodano 09 sierpnia 2018